niedziela, 24 marca 2013

Highway!

Dobry wieczór!

Na wstępie cieszę się, że Silny ruszył swój owłosiony tyłek i w końcu skleił jakąś notkę. GRATULUJĘ! :E

Ale dość jęczenia...

Wczoraj nadeszła wielka chwila. Ktoś zrobił coś wielkiego i zgodnie z tradycją - kupił gazetę. Tym wielkim czynem było kupno 125p! Ooo tak! Kolejny kant w rodzinie. Tym razem dobrze znana mi bestia z 1982 roku w kolorze moreli. Co było potem? Oczywiście spot! Jak dobrze pojeździć sobie z kimś, kto ma swojego 125p i uśmiech na twarzy! Moje żółte żarówki przecinały linie na asfalcie, a morelowy kant cieszył oko i serce. Sama myśl, że w drodze mamy trzy projekty związane z polskimi pięknościami przyprawia mnie o dreszcze. W tym tygodniu na rodzinny parking wjedzie jeszcze jedno FSO. Już czwarte... Będzie to szczęśliwy dawca od którego przeszczepię brązową tapicerkę, paskowy licznik i kilka fantów. Nie mogę się doczekać również momentu, kiedy świeżo wymalowane felgi trafią do mojej perełki. Cały czas również pracuję nad bagażnikiem dachowym, który powinien być wisienką na torcie.

All soon...

sobota, 16 marca 2013

Pierwsza miłość, to chyba nie ta... A jednak.

  Rok Jeden Dziewięć Dziewięć Dziewięć. Miałem wtedy pięć lat, pamiętam jak dziś, małe podwórko u mojej babci, ja i biały Peugeot 306 w wersji 3 drzwiowej. To był impuls... Poczułem, jakąś więź z tą kupą żelaza na gumowych okręgach. Nie potrafię tego wyrazić, ale każdy kiedyś przeżył taki impuls i wiedział,że to właśnie to, to co kocham! Tak się zaczęło. Początkowo od rozpoznawania marek. "Tato,a co za fura? Tato,co to za znaczek?", znasz to? Tak mijały, dni, tygodnie,całe miesiące. Zbieranie informacji, oglądanie z bliska każdego auta na ośce, wlepy z Turbo Gumy! Do dziś pamiętam ile do setki ma czerwone Diablo! Ile ja czekałem na to prawko... To było jak kara! Jeszcze 7 lat! 5 lat... 3 lata, rok, 3 miesiące! Znacie to uczucie, im bliżej jesteście upragnionej rzeczy w życiu, tym jest w nas cierpliwości! Wreszcie, poszedłem na kurs, miałem z tym swoje przygody, ale to nie teraz o tym.
 Wkońcu! Zdałem! I właśnie! Moja pierwsza miłość, nie ma na imię Karolina, Paulina,czy Martyna... Moja pierwsza miłość, ma na imię Honda. Stara, zardzewiała, paląca olej, ale moja! Moja krwawica! Jest to Honda Prelude 4 generacji z 1993 roku w silniku 2.0, Początkowo cieszyłem się moją upragnioną zabawką. Mimo zagiętego błotnika, strasznej maski... NIE WAŻNE! Tak minęło pierwsze parę miesięcy. Jak w każdym związku dochodzi do kryzysu. Ostatnimi czasy myślałem... Nie! To za małe auto, za niskie, w ogóle po co ja ją kupiłem?! Przecież mogłem mieć takie auto, takie,takie, ooo! Takie też! Jaki ja głupi jestem... Cóż, myślę! Trzeba się pozbyć Hondy i kupić coś innego. Setki stron na Allegro i Tablicy. Już chciałem robić zdjęcia i wysyłać oferty... Dziś się złamałem! Zacząłem ją myć. 2 godziny spędziłem na podwórku z gąbką i polerką. Usiadłem na tarasie z fajką i momentalnie zmieniłem zdanie. NIE! Nie będę Cię na razie sprzedawał. Jesteś moja, masz być, będę Cię dopieszczał.
  Jaki jest zamysł tego tekstu... Cóż, w prostej linii, to chyba chodzi, by nie wątpić w swoją pasję, miłość, związek. Nie mam tu na myśli auta, choć one też mają duszę. Taki apel... Przetrwaj kryzys,a będzie lepiej. Ciao.

Tylko pierdoła jeździ bez koła!

Taaak!


Wszyscy jarają się kołem. Dożyliśmy takich czasów, że nawet Lanosy dostają porządne koła i grzeją rurę na światłach niczym dobry Ursus. 

Nie będę gorszy!

"Dziś jest sobota, bracie - będziemy grzebać przy Fiacie". Od samego rana wzięliśmy się za koła. Komplet świeżych i porządnych felg od Poloneza czeka w kolejce do założenia na mojego Kanta. Nie wszystko na raz. Najpierw czyszczenie. Trochę zeszło z tą robotą, ale efekt baaaardzo zadowalający! Jżż podkład siedzi na trzynastkach. Potem stal idzie w kolor krystalicznej bieli. Myślę, że jasna kość słoniowa i biała fela zrobią robotę. Do tego biały bagażnik dachowy z gratami, żółte żarówki, kilka vlepek, kwadratowa tablica z tyłu i wszystko co na zewnątrz gotowe.

Jestem farciarzem. Zacząłem doceniać regularne przeglądy ogłoszeń w celu znalezienia potrzebnych mi fantów. W ten sposób kupiłem na jednym z portali internetowych nowe głośniki firmy Tonsil. Klasyka, klasyki! Wszystko to w śmiesznej cenie. Wszyscy liczyli na solidne audio, ale czy przystoi w klasycznej formie trzymać coś iście nowoczesnowieśniackiego? NIE! 

Sama przygoda z 125p to coś w rodzaju uzależnienia pokroju alkoholizmu. Sam mam swoje FSO, mój szwagier prowadzi remont swojego, kuzyn kupuje sobie coś za tydzień, a tata poluje na pewną perełkę. Czy to normalne? Zapomniałem dodać, że planujemy kupić coś w tzw. "między czasie". 



That's all. 

Muzyka w mojej głownie nie ucichła. Cały czas gdzieś tam jest i gra. Ostatnio znowu Małpa. 


poniedziałek, 11 marca 2013

W życiu piękne są tylko chwile...

"Trzydzieści lat temu byłabyś szczęściarą :)". 


Tak, właśnie tak. Pierwsze przejażdżki swoim klasykiem, pierwsze spojrzenia, pierwsze uśmiechy. Któż kto z nas kto mógł tego zasmakować tego nie pamięta? 


Mgła na mieście, żółte światła, dwa uśmiechy w środku starego FSO. Jeden oczywiście najpiękniejszy... Potem mały postój nad zasnutą mgłą Wisłą. Spotkanie z innym 125p na parkingu i powrót dwupasmówką. 


Noc, żółte światła, mgła, Polskie Radio i Dżem. Szczęście zatopione w melancholii. Czy szczęście się uśmiechnęło do mnie na tyle, że będzie mi to dane każdego dnia? 

Mam taką nadzieję.

Osprey.


niedziela, 10 marca 2013

Live in garage! #2



BANG!


Dawno nic tu nie było... Faktycznie, przyznaję się do błędu, ale zaraz usprawiedliwię swoje niecne zachowanie. Otóż... Czas, w którym miałem coś napisać spędziłem w podobny sposób, jak Wojtek - w garażu! 

Wheels... Dzisiaj poruszmy tą tematykę. Niech będzie... 


Jestem szczęśliwym, młodym człowiekiem, który zdał egzamin na prawo jazdy i może zasiadać za kółkiem. Nie wykryto u mnie żadnego uszczerbku rozwojowego (bądź jedynie nie dopatrzono się). 

Pierwszy samochód.... Zgodnie ze swoim nowym zboczeniem znalazłem 125p z 1982 roku. Jednak zmieniłem opcję. Bez obaw, znalazłem coś lepszego! Znalezisko garażowe z 1989 roku. Ma dopiero 24 lata, ale... jest na co patrzeć! Jest mój już od stycznia, więc mam czas na ratowanie i dłubanie! 

Lakier... Na podwórku stoi kremowe FSO z lakierem L87. Jasna kość słoniowa... Jedna z najbardziej klasycznych barw! Świeżą polerka, świecąca powierzchnia! W kloszu lamp drogowych znajdują się słodziutkie, żółciutkie żaróweczki, chromy dość przyzwoicie świecą, choć będzie trzeba nad nimi popracować. Z tyłu dumnie świecą odświeżone lampy. Cała karoseria została poprawiona, zero rdzy, progi i przedni pas w kolorze nadwozia. MRaśnie! 

Silnik... Pali na dotyk. Lepiej niż niejeden nowy samochód, a na pewno lepiej, niż mój obecny dupowóz :D Uwielbiam dźwięk tego motoru. Jeśli oglądałeś/oglądałaś serial "Zmiennicy" to na pewno znasz go bardzo dobrze!

Inne... Jestem jakiś dziwny. Mój pokój to przechowalnia różnych rzeczy do mojego Pe. Sterta kaset, koraliki na siedzenia, książka z obsługą FSO, piesek z kiwającą głową (za wszystko dziękuję mojej ukochanej klasie <3), pod łóżkiem stoi stary radioodbiornik Poemat II, nowa tylna lampa, kostki na lusterko i inne pierdoły.... Niedługo chyba zrobię swój magazynek, bo czuję, że pierdoły cały czas będą się mnożyć!

Na dachu mojego FSO będę miał bagażnik! Jest już w fazie czyszczenia. Zostanie wymalowany wraz z felgami na kolor biały. Felgi to zwykłe stalówki od Poloneza, ale kupiłem je za taką cenę, że aż śmiech wspominać. Wszystko to okraszone akcesoriami. Wlepki, graty w aucie i na bagażniku! Będę miał tam POEMAT II, starą walizkę i wielkiego misia! Do tego muzyka z epoki... Tak będzie codziennie! Codziennie z uśmiechem do szkoły :D

Póki co pracujemy. Wiem, że dłuży się oficjalna premiera, ale... Warto czekać :D Już zapisuję na klasyczne przejażdżki! 

A teraz idę przejechać się wśród muzyki płynącej spod pokrywy silnika! Ewentualnie efekt wspomogę Polskim Radiem z Safari V!