poniedziałek, 13 maja 2013

Magia,dusza,kult... To tylko twoja wyobraźnia.

  Każdy jest inny... Jeden gruby, drugi chudy, niski, wysoki, z jedną brwią... Nie ważne, nie ma takiej samej osoby. Nawet bliźniacy jednojajowi okazują różne cechy charakteru. Czy gust można zaliczyć jako cechę charakteru? W moim pojęciu można. Czy każdy ma gust? Bankowo! Alee... Na swój sposób. Co dla mnie jest kompletnym kiczem, "wsią", bezguściem, dla drugiego jest wzorem zajebistości. Każdy ma milion wzajemnych kontrargumentów...
   Do czego zmierzam? Ostatnio miałem debatę z moim kolegą, współzałożycielem tego bloga, Ospreyem. Temat dotyczył czy Fiat Ospreya ma duszę? Moim skromnym zdaniem nie. Oczywiście teraz grupa zwolenników naszych rodzimych kantów obrzuci mnie błotem, zrobi ze mnie bezdusznego wieśniaka z bezklimatycznej Hondy, bo przecież ja nie siedziałem w dużym Pe i nie wiem czym jest Vintage, Oldschool, i kult Dużego Fiata. Osprey był oburzony moim poglądem na jego wóz... Ale czy nie nazbyt użytkownicy odrestaurowanych kantów polecieli w słupa będąc TRENDY, bo przecież zimny łokieć w kancie i Edyta Geppert w głośnikach to nie dziś lans? Należę do tych,co uważają,że aby auto miało duszę, magię, kult nie wystarczy, by była na niego moda... Auto musi coś przeżyć, należeć do kogoś sławnego, choćby takim samym modelem jeździł ktoś, kogo nawet w Południowej Republice Zimbawe znają. Kultowym autem nazwałbym auta z serii limited, dla mnie kultowym autem może być Sławna Lancia Delta Integrale HF, Peugeot 205 GTI,
  Ale co z tego? To tylko moje wyobrażenie. Dlatego nie bądźmy panem Żabką, nie narzucajmy na siłę swoich poglądów innym. Cześć.
Enjoy.

poniedziałek, 6 maja 2013

No more destination, no more pain!

Przepis na dobry dzień?
Piękna kobieta, piękny samochód, piękne słońce i piękny piknik!

Mój samochód to prawdziwy bandzior. Pije, jak prawdziwy Polak, wygląda, jak typowy Włoch i prowadzi się, jak typowy Niemiec. Nie no. Może przesadziłem, ale daję sobie radę nawet przy 120!

Majówka minęła szybko. Było przyzwoicie i kiełbaskowo. Barcelona została rozwalona, jak gnój po polu, a deszcz zlał porządnie wszystkich, którzy czekali na dobry melanż. Norma.

Oprócz klasycznym dni, kiedy klasycznie wożę się swoim pe, lubię wyprowadzić swojego pieska na spacer. Jest taki radosny. Do tego zaczął obsikiwać olejem każde miejsce parkingowe, na którym się zatrzymuje. PIESZEK! Postanowiłem wybrać się z nim na spacer. Moje koślawe rączki pstryknęły parę fotek i zaczęło zajebiście padać. Norma.

Dziś wyprowadziłem go na spacer po to, by się porządnie wygrzał. Nawet konserwacja zaczęła spływać! Klasyczny piknik w towarzystwie pięknej damy. Lans z 1989 roku.

Czas na Bieszczady. Jak będzie? Pożyjemy-zobaczymy. Niech się darzy.

Tymczasem kilka koślawych fotek. No i jeden instagram, czy jakoś tak.













Dobrych dni! Powrócę z wiatrem :)


P.s Prawie, jak photoblog koślawego fotografa! :D