poniedziałek, 18 listopada 2013

Radzieckie bajery i polska technika.

Grzeczne klasyki zapadły w sen zimowy. 

Moja Ivo jednak jeździ i trąbi. Oprócz rozrusznika nic nie uległo zmianie. Samochód jest makabrycznie brudny, no ale jak utrzymać czystość podczas jesiennych kaprysów pogody? Pomału trzeba myśleć o odstawieniu mojego wozidła do garażu. 

Póki co się bawię. Powrzucałem kilka rzeczy, które od dawna czekały na swoją kolej. Co się zmieniło?



Zacznijmy od przygotować na chłodne dni. Otóż założyłem specjalną gumę na frotowy grill! Teraz wygląda, jak z niemieckimi krzyżami. :E



W czeluściach składu domowego znalazłem lusterko z epoki, które składa się z trzech mniejszych lusterek. Oprócz tradycyjnej przestrzeni, widzę też martwe punkty. Jest jednak mały problem.... Za każdym razem, kiedy patrzę na nie mam wrażenie, że zaraz dostanę epilepsji. Z resztą sami zobaczcie.



Największą metamorfozę przeszedł jednak system audio. Bardzo słabe głośniki zamieniłem na te Unitry. Nowe Tonsile grają całkiem przyzwoicie. Jestem wręcz dumny ze swojej pracy. Skąd mam muzykę? Otóż wszystko to dość skomplikowany system... Żartuję. Telefon podpięty "kasetą adapterem" do radyjka, przyzwoite głośniki i wszystko gra. Wygląda to dość nietypowo w starym fiacie.




No i na koniec zdjęcie całości. Niestety bardzo brudnej...



Póki co wszystko wygląda tak. W końcu zaczynam poprawiać pewne niedoróbki, myślę, że do zimy zdążę. Już niedługo wrzucę swój pierwszy film... Może nie jestem, jak Ryan Gosling, a filmów nie robię, jak Tarantino. Z resztą poczekajcie. :)

sobota, 2 listopada 2013

Musiałem umrzeć, jak Piotruś Pan, żeby zacząć latać.

Miałem zatrute pióro, multum pretensji do świata. Musiałem umrzeć, jak Piotruś Pan, żeby zacząć latać. 

Słowa te mnie urzekły. Po raz pierwszy usłyszałem je jakiś czas temu w ustach Pelsona - człowieka legendy polskiego hh. Z resztą... Nie trzeba go przedstawiać, prawda? 

Jesteśmy z Wami już ponad rok. Jesteśmy... Bywamy! To słowo jest zdecydowanie bardziej adekwatne. Powiem szczerze, że był to dość ciekawy okres w moim życiu. Okres nie małych przemian, które kształtują. Czasem tak boleśnie. Dawno temu byłem człowiekiem kompletnym. Co to znaczy? Po prostu z dozą dziecięcego myślenia widziałem na świecie masę szczęścia. Z biegiem czasu życie po cichu płata figle. I choć człowiek nie zawsze to dostrzega, coś jednak gubi biegnąc przez coraz ciemniejszy las. Wiem, że to nie czasy, które sprzyjają refleksji, a przyznanie się do słabości jest postrzegane, jako sromotna porażka. 

Ostatni rok muszę rozpatrywać na dwa sposoby. Z jednej strony byłem człowiekiem, który cały czas chciał iść do przodu, próbował się rozwijać, żyć zgodnie z zasadami i przekazywać innym to co najlepsze. Z drugiej strony byłem jednak uwsteczniającym się szczeniakiem. Rozwój rozjechał się tak naprawdę, iskry wygasły, a życiowe doświadczenie odkładałem na półki tak bardzo leniwie. 

Przyszedł czas na zmiany i zaciśnięcie pięści. Może i to zabawne, ale odnalazłem w sobie silę. To trudne, ale chcę również dostrzec swoją wartość.

Ruszyłem do przodu i pomału się rozpędzam. Chcę być wierny sobie. Mam wiarę, mam spokój, mam Boga. O ironio, to właśnie Bóg znalazł się tam, gdzie go zwyczajnie nie szukałem, a kompletnie nie było go w miejscu, w którym chyba wszyscy go oczekują. Może jeszcze nie jeszcze per astera ad astra, ale na pewno per astera. 

Dużo myślę i szukam drogi, ale przynajmniej odnalazłem spokój. Mniej się tego wszystkiego boję, odnoszę swoje małe sukcesy. I chyba nic nie zmienię. 

Jestem człowiekiem szczęśliwym.

"Nie raz chciałem dobrze, wyszła chryja. Styl, jak Grzesio - wesoły, ale jednak pijak." 


A teraz ten, który staje w pierwszym rzędzie obok Eldo.





No i pierwszorzędny wręcz hymn.



Gdzieś tej siły szukać trzeba, a jesień nie jest taka straszna. Jest piękną, jak ją malują. :)