niedziela, 9 października 2016

Kartka z kalendarza #1


Pewnego letniego dnia wybrałem się z przyjacielem do krakowskiego EXPO na imprezę, która miała charakter mini targów samochodowych i pokazów samochodów po licznych modyfikacjach. 


Oprócz kilku nowych samochodów, które można było poczuć empirycznie, warto było sprawdzić również, jak się ma polska scena tuningowa. 

 

  






poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Dziarskie staruszki

III. Spotkanie Pojazdów PRL w Tarnobrzegu już za nami. Było tłoczno, gorąco i intensywnie... Razem z przyjaciółmi spędziliśmy fantastyczny czas w towarzystwie pojazdów.... 
które nie wiem dlaczego tak lubię.


Prześlizgując się pomiędzy rzędami kolorowych samochodów naszła mnie pewna refleksja. Dlaczego akurat leciwe staruszki tak ujęły moje serce? Nie trzeba znać się na motoryzacji, aby stwierdzić, że dawne twory inżynierów ze Wschodu to co najmniej klasa lub dwie niżej tego co oferował świat cywilizowany. Nie jestem w stanie porównać mojego Fiata do mojego Mercedesa, bo... byłaby to oznaka braku litości wobec FSO. Wystarczy trzeźwo pomyśleć co w 1991 roku mógł zaoferować Mercedes, a co warszawska fabryka na Żeraniu. 


A zlot? Zorganizowaliśmy fajną imprezę dla właścicieli, fanów i zwykłych ciekawskich. Odwiedziło nas ponad 200 załóg, spotkaliśmy starych znajomych i mogliśmy wymienić z nimi kilka słów nie tylko na tematy motoryzacyjne.



Wszystko zaczęło się przed 10 rano, kiedy wyjeżdżałem swoim 125p z domu. Na Placu Bartosza Głowackiego w Tarnobrzegu bardzo szybko pojawiały się kolejne załogi. Warszawy, Syreny, Polonezy, Maluchy, motocykle WSK, SHL, Junak... Wszystko czego dusza zapragnie i wszystko co może zabrać w sentymentalną podróż. Odwiedzający licznie przybywali na plac, gawędzili z właścicielami i podziwiali samochody, których stan był być może lepszy niż w dniu wyjazdu z fabryki. 



Były puchary, był food truck, była muzyka (niestety na playliście zabrakło Krystyny Giżowskiej). Warto było trochę popracować dla samej satysfakcji, że miało się jakiś wkład w zorganizowaniu tylu ludziom niedzieli. Zwieńczeniem imprezy był przejazd nad Jezioro Tarnobrzeskie. Widząc w lusterku ciągnący się sznur kolorowych maszyn od nowa poczułem przyjemność w zlotowych spotkaniach.Nie powinno się obejść bez podziękowań dla policjantów i pracowników tarnobrzeskiego magistratu, którzy byli otwarci na współpracę i wykonywali swoje obowiązki bardzo profesjonalnie. Dziękujemy!


Wieczorną porą toczyłem się przez Wisłostradę i chyba wpadłem na pomysł rozwiązania zagadki z pierwszego akapitu. Wszystkie te staruszki na czele z Ivoire pomimo swojej niedoskonałości zawsze mi o czymś przypominają. Na myśli przychodzą wyjątkowi ludzie, spotkania, zdarzenia z przeszłości, która nieprzyjemnie się poszerza. 





Warto zobaczyć również zlotowy film od Roberta!

czwartek, 21 lipca 2016

Przygoda z gorącą Włoszką

Kiedy byłem mały, kłóciłem się z innymi chłopcami o to czy Porsche Carrera GT jest lepsze od Lamborghini Murcielago. W głębi duszy i tak każdy z nas kochał i pożądał Ferrari...


Mając nieco więcej lat mogłem spełnić swoje marzenie. Kilka dni temu zasiadłem za kierownicą Ferrari F430, które od lat rozpala moje fantazje na temat piekielnie szybkich samochodów. Jak szybkich?

Ferrari F430 bez wahania przewiezie Ciebie 315 km/h, a do setki przyśpieszy w 4 sekundy. Serce stworzone we włoskiej Modenie to nieprzeciętne V8 o pojemności 4,3 litra i mocy 490 włoskich koni z rodowodem. Jeśli te wartości nie robią na Tobie wrażenia to albo masz w garażu Bugatti Veyron Super Sport, albo masz doświadczenie z takimi osiągami tylko w grach komputerowych. 


Zacznijmy jednak od początku - wygląd i pierwsze wrażenie. Włoskie biuro projektowe Pinininfarina stworzyło ponadczasową sylwetkę samochodu, który jest piękny w całości, jak i w detalach. W tych można zagłębiać się bez końca na kilka godzin. Kiedy widzisz mały znaczek włoskiego biura projektowego tuż przed tylnym kołem, logo czarnego konia na żółtym tle na przednim błotniku i wytłoczenie w kształcie F430 na lusterku, które przynosi na myśl wytłoczenie z tylnego skrzydła modelu F40 to wiesz, że stoisz przed samochodem pełnym szyku, a zarazem szaleństwa skrojonego na wymiar, niczym karmazynowy garnitur od Stuart Hughes. 


Nie trzeba jeździć tym samochodem, aby rozpływać się w motoryzacyjnym raju. Wystarczy posłuchać symfonii wydobywającej się z potężnych wydechów. To uczucie jest chyba najlepsze... Kiedy zatopiłem się w głębokich fotelach ze skóry wiedziałem, że czeka mnie coś niezapomnianego i szalonego, nie bacząc na ciasne i spartańskie wnętrze. Cały czas o tym przypominało mi ryczące monstrum tuż za moimi plecami. Kiedy ruszałem czułem się, jak pilot bombowca Enola Gay, który jest masowany po plechach bombą jądrową, bo tak właśnie pracuje silnik Ferrari.



Choć autodrom w Jastrzębiu nie zafundował mi długiej i meczącej przejażdżki to i tak mogłem poczuć się, jak Michael Schumacher i choć w kilku procentach wykorzystać potencjał samochodu. Przyśpieszenie wprawia w zachwyt, ale... To nie jest to co zmienia Twój pogląd na ten samochód. Kiedy do niego podchodziłem, wiedziałem czego się spodziewać na prostych. Jednak nie spodziewałem się, że w trybie Sport to auto będzie mogło pokonywać zakręty z finezją łodzi motorowej żywcem wyjętej z Miami Vice. Hamowanie przed zakrętami tylko po to, aby w nie wchodzić i rozkręcać silnik pędząc wskazówką obrotomierza na czerwone pole było niezapomnianym przeżyciem i dawało mi większą frajdę niż deptanie pedału gazu na prostych. To właśnie wtedy pojąłem fenomen samochodu wyczynowego! Widok pracującego zawieszenia, zacisków wgryzających się w potężne tarcze i dźwięk z zaświatów wypluwany z resztami niedopalonej benzyny mógłby codziennie zabierać mnie w inny świat, pełen pasji i hedonizmu.

Kiedy zakończyły się moje chwile uniesień za kierownicą Ferrari mogłem przejść do niemniej przyjemnej części, czyli podziwiania prawdziwych dzieł sztuki, wojowników różnej maści, wisienek na motoryzacyjnym torcie. Lamborghini Gallardo LP-560, Ferrari F458, NIssan GTR, Porsche 911 GT3, Audi R8, Aston Martin DB9, Dodge Viper... Takie towarzystwo sprawiało, że żaden z samochodów nie mógł się w pełni wybić na tle tak dzikiego gonu, ale każdy mógł być doskonałym dodatkiem do moich strojów przygotowanych na nietuzinkowe wieczorne przyjęcia. Marzenia...

Cała ta przygoda wydarzyła się na spotkaniu przygotowanym przez portal AutoPrezent.pl, który dosłownie spełnia motoryzacyjne marzenia. Mogąc liczyć na pomoc instruktorów i miłą pogawędkę czas spędzony w samochodzie marzeń jest na wagę złota. Na torze Jastrząb-Przysuski czekało mnie pozytywne zaskoczenie, bo uwierzyłem, że w Polsce można nie tylko zamykać fajne obiekty do szlifowania swoich umiejętności w bezpiecznych warunkach. Czy warto komuś zrobić taki prezent? Nawet nie pytajcie... Nie widziałem nikogo, kto bez uśmiechu na twarzy opuszczał samochód... No może z wyjątkiem dzieciaka, który wysiadł zielony na twarzy po przejażdżce z instruktorem w Lamborghini. Ja już marzę o kolejnym razie... Tym razem coś orientalnego z temperamentem.

Za wspaniale spędzony cały dzień chciałbym najszczerzej i najserdeczniej podziękować Oliwii.





















--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------












Zdjęcia: Oliwia Zielińska & Dariusz Borowiec