środa, 26 września 2012

Nierozłączny pasażer ze mną jedzie...

Mam przecież tak samo. Wolne i nudne chwile często zabijam muzyką ze słuchawek. Często zamykam się gdzieś w swoim świecie, gdzie widzę jedynie tunel i wsłuchuję się w tekst, wczuwam w bit i jest jakoś lepiej. Wiem, że Ty też tak masz. Przecież każdy ma swoją przestrzeń gdzie może być lepiej, a w zasadzie jest. Dobór gatunków? Ważna kwestia, choć często zamykająca ludzi w pewnych ramach, których oni sami nie chcą otworzyć. Strasznie nie lubię odpowiadać krótko na pytanie o moje muzyczne zainteresowania. To takie małostkowe... Ja już muszę to powiem. Swój gust i preferencje muzyczne wykuwałem długo. Oscylując między gatunkami i brzmieniami zatrzymałem się w pewnym momencie pomiędzy polskim rockiem, a nawet częściami sceny indy. Żyłem z dość dobrą muzyką. Przeżywając różne wzloty i upadki przecierałem sobie nowe drogi i zacząłem się w jakimś stopniu określać. Pierwsze miłostki, pierwsze porażki, pierwsze sukcesy... Było dobrze, nie wiedziałem, że w przyszłości będzie dosłownie git. No i się stało. Jakoś w formie ciekawostki wkroczyłem w rap. Nie będę ściemniał, że wychowałem się na Moleście, a Magik był mi jak ojciec, bo byłoby to zwykłe kłamstwo. Nie mieszkając na blokach, nie czując dudniących basów podziemia wkroczyłem na ścieżkę Warszawskiego stylu. Nadal oczywiście w roli ciekawostki. Trafiło mnie na dobrze. Oczywiście nie wyrzuciłem z szafy czarnych bluz i nie kupiłem pudełka szerokich spodni. Przez pierwsze płyty Eldo postanowiłem zgłębić temat. W tym momencie już z fascynacją małego chłopaka. W miarę poznawania nowych rzeczy wracałem do klasyki gatunku. W ten sposób poznałem kupę rzeczy związanych z rapem. Od USA, Meksyk po Francję, Anglię, a nawet Rosję. I tak mam sporo rzeczy do nadrobienia. No dobra, ale co teraz? DUmny mogę być jedynie z tego, że nie zamknąłem się w klatce jednego gatunku, a wyznacznikiem dobrego smaku nie był Peja, czy inny tępy koleś. Czasy są różne. Lubię szukać innych brzmień, lubię zgłębiać trochę inny muzyczne oceany, bo choć pływanie po nieznanych wodach nie ukazuje podwodnych gór lodowych to przynajmniej nakreśla trochę myślenie i pomaga zrozumieć innych. Dlaczego mam nie przesłuchać płyty skrajnie różniącej się od moich fascynacji? Dlaczego automatycznie mam zanegować metal czy elektronikę? To nic przecież nie da... Dlatego zamiast cisnąć innych po karku staram się swoje zdanie budować na empirycznych doznaniach. W ten sposób przed zjechaniem od góry do dołu przesłuchałem np. płytę... Biebera. Choć nie powaliła mnie na kolana to i tak spokojnie wiem za co wszyscy go nie lubią, choć producentów ma całkiem niezłych. Pisząc ten tekst robię odsłuch nadchodzącej płyty grupy Muse. To chyba nie rap, nie? Niech i będzie dubstep, niech będzie coś świeżego i niech będzie dobre. Może nie jak ostatnio modny "Skrajleks"... Póki co żegnam każdego, który przebrnął przez to co napisałem. Do "następnego" ;)

A na dobry wieczór...


Osprey ;)

niedziela, 23 września 2012

California Soul.


Nigdy nie lubiłem tych wszystkich przemówień... Zawsze ledwo wytrzymywałem w szkole te obrzydliwie nudne przemówienia dyrektorów, rady rodziców i blebleblebleble. Zawsze się stresowałem recytacją wiersza przed klasą i dziewczyną, która mi się podobała. Tak, to ja... Aspołeczny arogant od małego, szowinistyczna świnia i przemądrzały skurwiel. Co tutaj robię?  Wiem,że chcę przekazać choć cząstkę tego, co mnie zajarało przez ostatnie parę lat. Moja muzyka, moje fazy, moje poglądy na życie. Chcemy was zarazić tzw. "California Soul", pozytywną energią, chillout'em,  tym,że życie jest piękne, dziewczyny śliczne,a benzyna tania! Liczymy na waszą obecność, wasze zaangażowanie w ten projekt, komentarze, rady, krytykę, "łorewa"... Trzymajcie się, już nie długo jakaś cząstka mojej historii. Cześć!
Silny.

piątek, 21 września 2012

To jest przestrzeń dla marzeń!

Nie wiem, jak się przedstawić. Czy rzucić radosne "siema", grzeczne "dzień dobry", czy przygaszone "cześć". Pominę to i napiszę w końcu gdzie jesteś, gdzie zabłądziłeś człowieku i czy warto tracić na to czas. Otóż... Jesteś na nowo powstałym blogu, który ma zamiar stać się istnym manifestem młodości, bombą dobrej energii, oazą spokoju i lifestyle"owych rad! To przestrzeń dla marzeń dwóch młodych chłopaków, którzy marzą o kobietach, samochodach i innych ważnych w życiu faceta rzeczach! Osprey i Silny to dość ciekawe połączenie. Zderzenie się dwóch sfer. Połączenie sił wschodu i zachodu, potwierdzenie, że faceci rosną, ale nie dorastają! Kim jestem? Jestem Osprey, pomimo, że niektórzy znają mnie już od jakiegoś czasu nikt nie mówi, że nie może mnie poznać jeszcze więcej osób. Ironiczny, brzydki, ale szczery! Będzie tu trochę muzyki, samochodów, kobiet, życiowych żali i marzeń nie do spełnienia. Będzie to swoista odskocznia od problemów głodnych dzieci w Afryce i innych pierdół które non stop utrudniają egzystencję na tej zasranej planecie. Mam nadzieję, że zostaniecie z nami i dacie nam poczucie, że to wszystko jest ważne! Wszak kochamy Was wszystkich! :)


Osprey.