piątek, 23 listopada 2012

Ja pier....

Moje życie nie ma sensu....

Piątek... Czas zajebistych eventów i imprez rodem z HajSkul Mjuzikal i gówna tego pokroju. Normalni ludzie wychodzą na miasto, piją alkohol, grają w bilard.... To wszystko pozwala im odstresować się po pełnym napięć tygodniu. Jedni zalewają matury, drudzy imieniny swojego psa... Jeszcze inni śpią spokojnie, albo robią w łóżku (bądź poza) coś o czym pisać nie przystoi. No wszyscy kurwa, ale nie ja. Siedzę w domu i oglądam jakieś gówno na YouTube. Żeby to chociaż miało jakiś sens... Żebym się chociaż troszkę wyedukował. No nie... Człowiek się stara, myśli o czymś kreatywnym... O kolejnym tekście do Lessera, o zaparzeniu dobrej kawy, o obejrzeniu filmu, który pobudzi moją kreatywność i chęć życia. Nieee... Oglądam Bronisława Komorowskiego, który śpiewa tak dobrze znany hit ostatnich tygodni, czyli zjebaną piosenkę zespołu Weekend. Moje życie nie ma sensu.... Nie chcę był gołosłownym i zachęcam do sprawdzenia tego materiału. Może coś z niego wyniesiecie. Pójdę chyba spać, bo jutro sobota... Nie to, żebym miał coś do prezydenta, czy coś... Ale jednak pewne fakty źle o mnie świadczą. Czas to zmienić. Jakby szalony profesor od zamachu na premiera i prezydenta dokonał wszystkich zaplanowanych czynów, pewnie siedziałbym gapiąc się w plazmę i czytając kolejne doniesienia o jelitach Tuska na Nowym Świecie. A tu krótko mówiąc: Świąt nie będzie-z bombek nici. Póki co... Have fun!

sobota, 10 listopada 2012

No to może... Klasycznie?

Niech będzie klasssycznie!


Klasycznie jest spoko, prawda? Blog ten miał opisywać stan ducha dwóch młodych gości. Póki co opisuje stan ducha jednego, ale co tam...

Wróćmy jednak do tematu. Nie jest to bynajmniej oferta seksualna, a tęgie rozkminy na tęgi temat. Pierwszy samochód! Długo zastanawiałem się jaki samochód by mnie uszczęśliwił. Kiedyś myślałem o starszym Mercedesie, potem o BMW... Przewinęło się też coś z OPC i VW. Rodzice mówili: Kup sobie dziecko coś małego. Kumple: Kup wypasioną furę, żeby wozić się, jak murzyn po rewirach. Serce jednak mówiło mi co innego. Ja chcę klasyka! mam swoje fazy, których czasem zrozumieć się nie da. Dlatego zajarałem się polskimi samochodami. Poszukiwania zaczęły trwać! Postanowiłem mieć to auto jeszcze przed plastikiem coby można było trochę w nim już pogrzebać. "Będzie dobrze, kurwa!"-myślałem cały czas i przeszukiwałem ogłoszenia w internecie, prasie itp. Jednak ludzie posiadający takie auta mają albo wielki sentyment, albo wielką świadomość tego, że jest to... cenne. Dlatego widziałem Fiaty 125p po 7 tysięcy, po 5, po 12... "Chyba kogoś powaliło"-taka była moja reakcja na niektóre ogłoszenia. W końcu razem z tatą zasialiśmy takie ziarno, które prędzej czy później musiało wydać plon! I powiem krótko: Wydało! Kilka dni temu trafiłem na coś co można nazwać nieoszlifowanym diamentem. Brzydkim kaczątkiem nowoczesnego świata... Był to bez wątpienia historyczny element, który lśnił na tle innych, plastikowych i jakiś... szarych. Fiat 125p! Trzydziestolatek ten jest, jak dobre wino. Trzeba włożyć w niego trochę serca, czasu i pieniędzy, ale jestem gotowy na tą chwalebną misję! Będę ratował polski przemysł motoryzacyjny minionej epoki! Będzie dobrze, przecież... Musi być! ;) "Wiem co jest szykiem-jeżdżę klasykiem!" 


Kiedyś będzie jeszcze więcej i bardzo dużo! :D Enjoy ;)