wtorek, 8 października 2013

USA, Kanada, Meksyk i… niemieckie samochody?  Coś tu jest nie tak, prawda? No właśnie, o co chodzi?

Niemieccy producenci samochodów już od kilkudziesięciu lat, wysyłają swoje wyroby za ocean, dostosowując je do tamtejszych przepisów ruchu drogowego.  W wyniku tego powstają znaczne różnice wewnątrz, jak i na zewnątrz.  Większe- masywniejsze- zderzaki, często pozbawione (albo zmniejszone) miejsca na tablice rejestracyjną; dodatkowe oświetlenie obrysowe; inne klapy; łamacze kolan i inne wyróżniające się elementy, które mogą sprawić ogromną zmianę w ogólnej stylistyce pojazdu.  



W przeciągu kilku ostatnich lat w Europie, stała się moda na modyfikowanie swoich niemieckich maszyn na styl tzw. amerykański. Ma on tyle samo zwolenników, co przeciwników. Ja niestety stoję centralnie między nimi, ponieważ z jednej strony, strasznie podoba mi się ta świeżość, inny klimat samochodu, który tworzy swoisty kontrast z otaczającą go architekturą. Zaś z drugiej strony, europejski styl jest na tyle obszerny, że można uzyskać podobny efekt, stosując na przykład elementy tuningowe takich firm jak: Votex, Hella, D&W itp. Należy dodać, że normy europejskie nie są przychylne samochodom, które są przystosowane na rynek US. Brak tablicy rejestracyjnej, oświetlenie nieposiadające odpowiedniej homologacji- między innymi te elementy mogą pozbawić kierowcy dowodu rejestracyjnego.

Photo by Paweł Czech

Photo by Kevin Rossewij
Europa amerykańska, ale czy Ameryka pozostaje sobą? Okazuje się, że nie. Coraz częściej można zauważyć modyfikacje będące analogiczne do poczynań Europejczyków. Czy  ich przepisy pozwalają na to? Zapewne nie… Jaki wniosek? Całe życie na przypale.


PS. Należy wspomnieć o opuszczonym salonie BMW w Kanadzie, który jest niesamowity. Więcej informacji:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz