środa, 12 czerwca 2013

Bang! 
Ostatnimi czasy działo się bardzo wiele i nie starczało na wszystko czasu. Trzeba było obrać pewne priorytety i to właśnie im poświęcić najwięcej czasu. Szkoła- podciąganie ocen końcoworocznych; Paszczur- ciągłe szukanie i kombinowanie z częściami, schematami etc.; no i freeletics... istna masakra... W większości to spowodowało moją krótką nieobecność na blogu, ale pewnie nawet nikt nie zauważył. :P 

Eventy...
Gumball 3000... 23 Maja, wstałem z łóżka o 6 rano, zjadłem śniadanie, szybki prysznic, spakowałem aparat i zeszyt do zajęć praktycznych. O 7 rano zjawiłem się w BCKUiP, idę z kolegą (z którym razem jechałem na event) do kierownika z podaniem o przepustkę, by mógł nas wypuścić wcześniej, o 9, bo już o 9:20 mieliśmy autobus do Krakowa. Zaczęły się pytania, po co jedziemy, gdzie jedziemy, co to jest, czułem się jak na przesłuchaniu w lodówie... Dwie godziny nudy i w końcu mogliśmy iść. Szybki strzał na przystanek, podjechał busik, kupiliśmy bilety i od razu wyruszyliśmy w kierunku Krakowa. Trasa się strasznie ciągnęła... Kiedy wysiedliśmy na RDA, po półtoragodzinnej podroży, poszliśmy na małe zakupy do Galerii Krakowskiej, by zakupić jakąś wałówę. Było po 12, wypadało iść w kierunku check-pointu, na którym miały się zjawić auta, tylko jak się tam dostać? Włączyłem GPS'a w telefonie, wpisałem adres i ruszyliśmy w kierunku, który wskazywała nam "kaśka". Nie minęło pół godziny, a już dochodziliśmy do celu,  na którym czekały setki ludzi.... Zjawiło się pierwsze auto- Ferrari 458- wszyscy się na nie rzucili, ale ja postanowiłem iść na inną, boczną ulicę, którą dojeżdżały ekipy... Po 15 minutach zaczęła się seria pięknych samochodów, których ryk silnika, przyprawiał nie jedną osobę o dreszcze... 




Z godziny na godzinę przybywało coraz więcej ekip, jak i samych widzów. Pod sam koniec, śmiem twierdzić, że tych drugich było  nawet tysiące. Już, gdy wszystkie teamy ruszyły w kierunku Wiednia, udaliśmy się z kolegą, jego siostrą i jej chłopakiem na kebaba, a później wracaliśmy z nimi samochodem, małym Peugotem 206, ale w rękach chłopaka Kasi był to istny szatan!! :D W drodze powrotnej spotkaliśmy jeszcze kilka zagubionych aut z gumballa, m.i.n. Rolls Royce'a, Ferrari, Porsche i Morgana, wszystkie zapier***ały :D Ten dzień był po prostu MEGA, MEGA samochody, MEGA ludzie, MEGA atmosfera, po prostu zajebiście! :D




To jest tylko kilka zdjęć, resztę być może wrzucę kiedy indziej. :)


Następną dość ciekawą imprezą, na którą miałem okazję być był zlot zabytkowych Mercedesów, który trwał kilka dni. Ja miałem możliwość zobaczenia tych wszystkich ciekawych okazów w moim rodzinnym mieście, a dokładniej na jej starówce. Pogoda nie sprzyjała, ale nawet to nie zniechęciło mnie by pójść i poprzyglądać się tym cackom. Większość pojazdów była z okresu lat 60-90', ale znalazło się również kilka egzemplarzy z okresu przed, jak i wojennego. 


  

Mimo tego i tak największe wrażenie zrobił na mnie jedyny w Polsce Gullwing, czyli Mercedes 300SL. Ta obłędna stylistka, zapach skóry i dźwięk silnika, istna poezja... 



Zejdźmy teraz do szarej rzeczywistości, a mianowicie do passata, przy którym ciągle coś się dzieje. Zostały zrobione takie prace jak: wymiana wszystkich przewody hamulcowych, razem z linkami ręcznego; konserwacja; wymiana klocków (przód+tył), wywalenie haka; nowy zderzak tylny (bez dziur); wymiana opon na letniaki. Obecnie na warsztat została wzięta elektryka. Sterowanie szybami odbywa się już z głównego panelu, nawet tych tylnych, które wcześniej nie były podłączone. Teraz walczymy z podłączeniem grzanych dup i naprawieniem klimy, zobaczymy co z tego wyjdzie. :) 


 W najbliższym czasie będzie trzeba też znaleźć jakiś zdrowy błotnik, bo obecny nie wygląda za ciekawie... 
No i to tyle ode mnie na dzisiaj, piona!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz